niedziela, 23 września 2012

Prolog



Pewnie zastanawiacie się, co mnie skłoniło do opublikowania historii pisanej prawie trzy lata temu. Otóż, po zakończeniu opowiadania o Milanie, zaczynałam wiele nowych blogów, lecz żadnego nie doprowadziłam do końca, a wiem, że wiele osób liczyło na to. Straciłam zapał, natchnienie, czasami już nie potrafię tak wieczorami siedzieć i zapełniać pustą kartkę swoimi wymysłami.  Dopadły mnie nawet myśli, że to koniec z pisaniem, więc jeśli miałoby tak być, chciałabym się z Wami pożegnać dokończoną historią. Wiem, że wiele z Was na to zasługuje. Dlaczego akurat siatkówka? Pisałam to opowiadanie po pamiętnych Mistrzostwach Europy, poruszałam się głównie w tematyce piłkarskich opowiadań, więc myślałam, że to nie przejdzie i tak opowiadanie, prawie skończone przeleżało szmat czasu na moim komputerze, aż w końcu pomyślałam, że spróbuję. Mam nadzieję, że ktoś będzie chciał to czytać. Mam jeszcze jedno opowiadanie do opublikowania, ale się jeszcze zastanowię. Tymczasem zapraszam na prolog.

Prolog


Zawsze lubiła zimę i to właśnie tego mrozu, skrzypiącego pod butami śniegu, zachmurzonego nieba i długich wieczorów z kubkiem gorącej herbaty w dłoni najbardziej brakowało jej w Italii. Dziś wyglądając zza okno jednej z macetatańskich kamienic, widziała jedynie ludzi ubranych w lekkie płaszcze, spacerujących z wesołymi minami po ulicach. Wtedy zatęskniła, za Polską, pokrytymi białym puchem ulicami, grubą kurtką, policzkami czerwonymi od zimna i za nim, bo przecież ta pora roku była ich czasem. Jesienią się poznawali, zbliżali się do siebie powoli, ale to właśnie zima była kulminacją tego uczucia. Lubili rzucać się śnieżkami i krzyczeć przy tym tak głośno, jakby nikt ich nie słyszał. Zawsze po szkole odprowadzał ją do domu ciotki, a ona zapraszała go na gorącą kawę. Nie wstępował, miał trening, lecz gdy tylko skończył zajęcia, był u niej. Pamiętała również te wszystkie spacery w śniegu po kolana, widok oświetlonego bladym światłem latarni, białego miasta i te wieczory, spędzone na długich rozmowach, kiedy nawzajem odganiali sen z powiek. Ten mróz na zewnątrz i ciepło ich ciał. Chciała się zapytać, czy on wszystko tak pamięta? Czy te chwile też są mu tak drogie? Wiedziała jednak, jaka będzie odpowiedź, skoro już w maju pokazał, ile to dla niego znaczyło. Długo dochodziła do siebie, leczyła się z tej miłości. Dopiero teraz, choć od pamiętnej zimy minęło pięć lat, zaczęła czuć, że to uczucie zgasło. Czasami jedynie przypominała sobie wspólne chwile, żałując, że Bartosz okazał się zupełnie innym człowiekiem, nie tym, za kogo go uważała. A mogli być szczęśliwi, gdyby to wszystko nie było iluzją i kłamstwem pana Kurka. Dziś to uczucie było bliższe nienawiści, aniżeli tej miłości, którą sobie po raz pierwszy w tę niesamowicie mroźną noc, kiedy swymi dłońmi ogrzewał jej lodowate policzki. Za długo pozwalała temu uczuciu gościć w swym sercu, powinna była się go wyzbyć już pierwszego dnia, kiedy brat ściągnął ją do Włoch. Sebastian był siatkarzem tutejszego klubu, dlatego widząc, co niedobrego dzieje się z jego siostrą, natychmiast zaproponował, aby zamieszkała z nim i nie czekając na odpowiedź, spakował jej rzeczy, zostawiając jedynie bilet na samolot. Była mu wdzięczna za to. Odzyskała równowagę, poszła do szkoły wyższej na malarstwo, zorganizowała swoją wystawę, poznała przyjaciółkę. Elena stała się dla niej, jak siostra i to właśnie dzięki tej zwariowanej Włoszce o polskich korzeniach, przeżyła tyle niesamowitych przygód. To w głównej mierze ona, brat i pasja gasiły uczucie do Kurka. Sebastian poznał Bartosza, grali razem w reprezentacji, jednak nikt nigdy się nie dowiedział, że to młody siatkarz był przyczyną wszystkich jej trosk. Wtedy jeszcze go kochała i nie chciała pozwolić na to, aby ktoś zniszczył jego karierę, a znając Sebastiana, wiedzie, że mu nie odpuściłby. Żałowała jednego, a mianowicie: nie mogła tak do końca ponieść się tej reprezentacyjnej atmosferze i kibicowskiemu szaleństwu. Wprawdzie była na kilku meczach, jednak za każdym razem pierwsza wybiegała z hali, aby nie natknąć się na młodego siatkarza, jeszcze nie gotowa na spotkanie oko w oko z nim. Dziś było jednak inaczej. Tamta nieśmiała, cierpiąca na notoryczny brak poczucia własnej wartości, zagubiona, nie potrafiąca walczyć o swoje Adrianna już nie istniała. Zakładała wysokie szpilki, robiła wyrazisty makijaż, pewnym krokiem szła przed siebie i wiedziała, że gdy znów spotka Bartosza, nie będzie ofiarą.
Być może czas na pierwszą konfrontację, panie Kurek.

Miała taki sam kolor włosów, była podobnego wzrostu, zajmowała się również sztuką. Być może Jarosz miał rację, że związał się z Olgą, przypominała Adriannę, dziewczynę, która bez słowa wyjaśnienia zostawiła go przed laty. Kurek w tym czasie był z wieloma kobietami, lecz żaden związek nie trwał dłużej, aniżeli dwa, trzy miesiące. Krótkie przygody, upojne noce i wszystko po to, aby pożegnać się dwoma słowami: miło było.  Czasami zastanawiał się, gdzie jest ten radosny, pełen wiary w ludzi, dobry i szlachetny Bartek,  za każdym razem dochodziwszy do wniosku, że jego już nie ma, zniszczyła go miłość, zabiła w nim uczucia. Powtarzał, że teraz szuka dziewczyny o diabelskim spojrzeniu, wręcz z samego piekła i lodowatych dłoniach. Jarosz pukał się jedynie w głowę, pytając, czy nie mało mu jeszcze wrażeń. On zaś jedyne uśmiechał się świadomy swoich racji. Adrianna była niczym anioł: delikatna twarz, łagodne spojrzenie, ciepły, miły głos. Nic więc nie zapowiadało, że zostawi go bez żadnego słowa pożegnania. Grzeczna dziewczynka nie licząca się z uczuciami innych. Choć Jarosz stale twierdził, że Olga przypomina mu Świderską, on wiedział, że obje są zupełnie inne. Może na samym początku jedynie zauważył to podobieństwo i zdecydował się zagadać do stojącej tuż przed wejściem do łódzkiego muzeum, wpatrującej się w jeden z obrazów brunetki, jednak prócz kilku zewnętrznych cech, kobiety bardzo się różniły. To złowrogie spojrzenie z pewnością nie miało nic do ukrycia, wszystko było wypisane na jej twarzy. Już pierwszego dnia wiedział: jest pyskata, ironiczna, niecierpliwa, niszcząca wrogów, ale wiedział również, że jeśli się w coś angażuje, robi to całą sobą. Tak, jak w ten związek, często pierwsza robiąc krok po kłótni, znosząc zmienne, niczym w kalejdoskopie humory Bartosza. Aż czasem miewał wyrzuty sumienia, że zbyt przedmiotowo ją traktował, jako balsam na nieszczęśliwe, naznaczone piętnem niespełnionej miłości życie. Olga stała się wspaniałym lekarstwem na Adriannę. Swój czas pomiędzy treningami po brzegi wypełniała mu ta szalona dziewczyna, z tysiącem pomysłów na minutę. Poznał tajniki fotografii, polubił kino skandynawskie, zaczął jej towarzyszyć w wędrówkach po ruinach zamków, nauczył się podstaw sztuk walki i zrozumiał, że takie życie na pełnym obrotach, dzieląc swój czas pomiędzy treningami, a intensywnymi spotkaniami z nią, jest najlepszym rozwiązaniem. Jednak wspomnienia powracały. Zapytała go wprost, kim jest ta tajemnicza dziewczyna, przed pamięcią o której tak bardzo się wzbraniał. Dotknęła jego prywatnej sfery, próbowała zajrzeć tam, gdzie nikt nie powinien. Nie wytrzymał, powiedział kilka przykrych słów, których teraz żałował. Przekręcając nerwowo komórkę w dłoni, w końcu wykręcił jej numer.
-Olga, spotkajmy się dziś, porozmawiajmy- nie czekając na żadne słowo z jej strony, zaczął mówić. -Głupio wyszło- dodał, dochodząc do okna, w nadziei, że zobaczy brunetkę kręcącą się pod jego blokiem.
-Najpierw mi mówisz, żebym się odpierdoliła, a teraz głupio wyszło- odezwał się nieco chrypliwy, donośny kobiecy głos po drugiej stronie.- Bartuś, wiem, że ty masz, jak i ja pokaźne zalążki na choleryka, ale ja się przynajmniej staram opanować emocje.
-Tak, a kto mi w tamtym tygodniu drzwi zepsuł?- wspomniał, spoglądając na wybitą, jeszcze nie naprawioną szybę w przejściu do sypialni.
-Za pół godziny pod Impresją. Jestem okropnie głodna i ty stawiasz, niezależnie od tego, ile zjem!
Nie zdążył nawet przytaknąć, bądź zgłosić swojego sprzeciwu, kiedy dziewczyna po drugiej stronie rozłączyła się. Odłożył więc komórkę gdzieś w stertę sportowych gazet, leżących bez ładu i składu na komodzie, a sam opadł bezwładnie na kanapę, uśmiechając się przy tym szczerze. Był szczęśliwy w tym momencie i choć nad jego życiem wciąż widniało wciąż wspomnienie Adrianny, wiedział, że nie da zniszczyć tego, co zbudował. Miał przy swoim boku fascynującą, piękną kobietę, o którą musiał dbać każdego dnia i będzie to robił, choćby wizje przeszłości przemykały przed jego oczami, niczym film.
-Tylko Olga się liczy- powiedział, wierząc w prawdę i moc tych słów, jak nigdy. 


6 komentarzy:

  1. Łał podoba mi się ;) Adrianna długo cierpiała po rozstaniu z Bartoszem, ale on również cierpiał po jej wyjeździe. Wydaje mi się, ze oni w dalszym ciągu coś do siebie czują pomimo upływu pięciu lat. Może wreszcie powinni się spotka i wyjaśnić wszystkie nieporozumienia które ich dzielą. A Bartosz powinien postarać się aby odzyskać jej uczuciu. Olga nigdy nie sprawi, że o zapomni o Adriannie, która jak się wydaje dalej kocha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem szczerze, że bardzo fajnie piszesz i pomimo, że nie lubie Bartosza Kurka to z miłą chęcią będę czekać na kolejne wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prolog bardzo obiecujący, dobrze się to czyta i chce się tylko więcej. To dobrze, że postanowiłaś podzielić się tą historią, perełki nie mogą leżeć w szufladach, kiedy zachwycają ludzi (: Ciekawa jestem jak to się wszystko potoczy, jeżeli możesz to informuj mnie na http://falling-away-with-you.blogspot.com/ (:
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, bardzo dziękuję Ci za tak miły komentarz :) Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało. Nie omieszkam przeczytać Twojego opowiadania, widzę, że dopiero się zaczyna - to dobrze. Jednak wybacz, ale przybędę z konkretnym komentarzem dopiero w weekend. :)
    Pozdrawiam.

    P.S. Informuję przez gg, więc dzięki na numer ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na wstępie chciałabym podziękować za komentarz na blogu i za to, że chciało Ci się czytać dobre 18 rozdziałów moich wypocin. Z przyjemnością zajrzałam na twojego bloga. Zaintrygowałaś mnie prologiem, tak samo jak główną bohaterką. Jak się domyślam będzie to dość barwna postać. Bartek hmmm? Widzę, że zrobiłaś z niego drania. No bo jak można kogoś kochać, a potem go tak ranić. Mam pewne wątpliwości co do tego, że Bartek wyleczył się z miłości do Adrianny i czy kocha tą Olgę. Czekam na kolejny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana! Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo ucieszyła mnie Twoja wiadomość na gadu. Jesteś niesamowita! Twoja twórczość ma w sobie to, co uwielbiam w książkach. Piszesz niesamowicie dojrzale. Sprawiasz, że emocje rodzą się z każdym kolejnym słowem, które wyszło spod Twojego pióra. Dlatego wierzę, że to nie jest Twoje ostatnie opowiadanie, bo talent, który posiadasz Ty jest zakotwiczony w sercu. On potrzebuje tylko czasu na wenę, która na pewno nadejdzie. Jestem tego pewna! I nawet jeśli nie stworzysz nowego opowiadania, to powinnaś napisać książkę - magiczną i niewyobrażalnie dobrą jak każdą historia, którą nas uraczyłaś! Mówię szczerze. Bardzo szczerze. Jestem Twoją fanką i będę czekać na nią bez względu na czas.
    Co do samego prologu, to po prostu ujął mnie swoją prostotą i tą studniom emocji. Przedstawiłaś dwoje ludzi, którzy kochają się, ale z jakiś przyczyn nie mogą być razem. A opisy są powalające. Zazdroszczę Ci tego. Tej niesamowitej lekkości w posługiwaniu się nimi. Bardzo chciałabym posiadać taki dar. I pomyśleć, że napisałaś to trzy lata temu. Już wtedy byłaś kapitalna.
    Uśmiechałam się i miałam łzy w oczach, to jest niebywałe. Ty jesteś niebywała. Uwielbiam:*

    OdpowiedzUsuń